Jeszcze bardziej niż na ćwiczenia zwracam uwagę na dietę. Staram się wybierać produkty jak najlepszej jakości, w końcu są podstawą mojego zdrowia :). Bardzo ważną kwestią w moim jadłospisie jest minimum 5 pełnych posiłków dziennie, aby dostarczać organizmowi wszystkich ważnych składników odżywczych, oraz nie głodzić organizmu.
ŚNIADANIE:
Najważniejszy posiłek dnia. U mnie też chyba największy. Kiedy rano nie zjem porządnego, pełnowartościowego posiłku za chwilę jestem głodna i sięgam po przekąski. A staram się jeść regularnie, co 2-3 godziny, nie rzadziej, nie częściej.
Ten dzień był dniem wyjątkowo aktywnym. Od rana siłownia i rehabilitacja kręgosłupa, co oznaczało, że śniadanie musi być duże i sycące. Stostowałam 2 kromki chleba żytniego, posmarowałam go serkiem twarogowym, położyłam łososia wędzonego i sporą garść mojej ulubionej sałaty - rukoli. Dodatkowo ugotowałam 2 jajka na półtwardo (mam wielkie szczęście, że mam dostęp do prawdziwych, ekologicznych, świeżych jajek prosto "z kurnika" ;)). Doprawiłam solą i pieprzem, a 45 po śniadaniu wypiłam kubek zielonej herbaty. Ważne jest, żeby nie popijać podczas posiłku oraz nie wcześniej, niż pół godziny po nim, aby nie rozpuszczać soków trawiennych.
Dwie godziny później, przed wyjazdem na trening złapałam jeszcze banana.
PRZEKĄSKA
Uwielbiam wszelkie koktajle, smoothies, soki itp itd. Świetnie sprawdzają się w biegu, kiedy nie mamy czasu, aby przyrządzić coś innego. Zazwyczaj robię je sama w domu, ale niedawno z moją kuzynką Zuzą ( którą zresztą chodzę na siłownię - w grupie raźniej!) zaczęłyśmy raczyć się koktajlami białkowymi (i nie tylko) z baru Palm, który mamy pod nosem, kiedy wychodzimy z treningu. Bar jest sieciówką, dlatego, jeśli macie go gdzieś w pobliżu musicie koniecznie spróbować ich koktaili. Są one robione na miejscu, bez dodatku cukru i innych świństw. My uwielbiamy Fresh Up, który jest wzbogacony białkiem. A jak wiadomo, białko jest tym, czego po treningu nasze mięśnie potrzebują najbardziej (poza węglowodanami oczywiście ;)).
OBIAD
Po powrocie do domu zabrałam się za przygotowanie obiadu. Z reguły przyrządzam go sobie sama, ponieważ bardzo lubię przebywać w kuchni ;). Tym razem spędziłam w niej naprawdę sporo czasu, ponieważ naszła mnie ochota na pieczone ziemniaki. W zamrażarce znalazłam pierś z indyka, którą upiekłam w cytrynach, oliwie i przyprawach. Nie mogło się też obejść bez porcji warzyw: tym razem sałata i pomidory, które niestety smakiem nie powalały… Cóż, nie ten sezon… Warzywa polałam dressingiem z syropu klonowego i octu balsamico. Tak, to było naprawdę dobre ;).
DESER
Tak, jadam desery, ale w wersji dużo zdrowszej niż te klasyczne. Jem je 2 godziny po obiedzie, ale staram się przed 17.00, żeby jeszcze strawić cukry. Czasem moim deserem są 3 kostki gorzkiej czekolady, ale czasem mam ochotę na coś bardziej "fancy". Jednym z moich ulubionych są… owoce pod kruszonką. Jednakże moja kruszonka nie ma nic wspólnego z mąką, masłem i cukrem, ponieważ robię ją z płatków owsianych i migdałowych, otrębów, siemienia lnianego i miodu. Naczynie żaroodporne wypełniam wybranymi owocami (mogą być mrożone) i przykrywam "kruszonką". Piekę około 15-20 minut w piekarniku nagrzanym na 180 stopni i voila! Odchudzona wersja kruszonki gotowa! Wszyscy, łącznie z moim bratem się nią zajadają ;).
KOLACJA
Ostatnim moim posiłkiem jest kolacja, którą jem 2 godziny przed snem. Jest to z reguły mój najlżejszy posiłek. Niestety nie udało mi się wykonać zdjęcia mojej kolacji, ale zawsze jej głównym składnikiem są jajka. Omlety, na miękko, w koszulce… Staram się unikać "ciężkich" węglowodanów (t.j. jasnego chleba, makaronów), za to chętnie sięgam po białka, ciemne pieczywo i pełno witamin w postaci zielonych warzyw. I tak wygląda końcówka mojego dnia w kuchni. Przed snem często wypijam herbatę miętową, która świetnie wspomaga trawienie.
Oczywiście do jadłospisu nie zaliczyłam 2 litrów wody, którą piję codziennie, praktycznie co chwilę :).
Mam nadzieję, że wykorzystacie te proste, zdrowe, a przede wszystkim bardzo smaczne pomysły na posiłki i naocznie przekonacie się, że zdrowa kuchnia nie jest droga.
XOXO, Wasza Sylwia.